Gruzja. Tibilisi. Sporo do zaoferowania turystycznie. Masa zabytkowych kosciolkow. Tylko ten brak pradu w hotelu i deszcz oraz obsluga klienta - rodem z glebokiej komuny.
Opuszczamy Gruzje. Bez jakiegos wiekszego zalu.
Witamy w Armenii. Niezapomniane krajobrazy.
Erewan i slynny Ararat w tle. Robi wrazenie.
Miejscowi zapraszaja na mecz. Plakat recznie robiony.
Hymn.
Zdjecia naszego sektora juz wyzej wkleilem. Miejscowi tez sie rozwieszaja.
Ludzi mniej niz w Baku. 20 tysiecy peklo. Fanatyczny doping po golu.
Game over.
Czas wracac do domu. Jeszcze tylko Watykan Armenii.
Moskwa. Sheremietievo 2. Ostatnie przesiadka ale i traumatyczne wspomnienie z 2 dnia wyjazdu. Brrr nigdy wiecej
pzdr
Kaukaz ...
Moderatorzy: Zorientowany, LechiaCHWM
-
- Posty: 109
- Rejestracja: 05.04.2007, 09:50
1. Azerowie dobrze w 1polowie, ale skompromitowali sie opuszczaniem stadionu w 80minucie. Azerowie troche agresywni pod koniec meczu - rzucanie butelkami z woda. Ormanie slabo na poczatku meczu, ale rewelacyjnie w 2polowie i po meczu. W obu przypadkach trybuny dziwnie zapelnialy sie (w Erewaniu w przerwie), mysle ze wpuszczali ludzi za darmo. W mojej ocenie miejscowi kibice na plus, poza opisanymi sprawami.Szymoncz pisze:Witam !!!
Mam do Was kilka pytań
1.) Jaką atmosferę stwarzali na stadionie azerscy kibice?
2.) Jaka była reakcja polskich kibiców na gola na 1:0?
3.) Jak udało Wam sie zdobyć bilety?
4.) Jak było z transportem? Były jakies problemy?
5.) Jak dotarliscie na stadion?
6.) Poradziliscie sobie z barierą jezykową?
7.) Jakie są warunki w hotelach?
8.) Macie jakies zdjęcia???
9.) I opowiedzcie jeszcze jakies szczegóły, jestem bardzo ciekawy
2. W Baku zdziwienie, w Erewaniu opad szczeny po ryku miejscowych.
3. w Baku u konikow po 2 dolary, w Erewaniu w kasach po 9 USD. W obu przypadkach bez problemow.
4. W transporcie probowalismy wszystkiego: taksy, busy (marszrutki), pociag. Ogolnie bez problemow, podroze sprzyjaly zawieraniu znajomosci, a nasza wyprawa pociagowa z Baku i marszrutkowa z Tbilisi wymagala by osobnych relacji.
5. Na stadion taksowki,metro, albo pieszo, oba stadiony blisko centrum
6. Jak sie czlowiek na znak protestu przeciwko komunie w mlodosci nie uczyl ruskiego to musial nadrabiac na migi, ale ogolnie nie bylo zle. Angielski sporadycznie, nawet w dobrych knajpach byly problemy
7. W hotelach bardzo pozytywne, ale to dzieki perfekcyjnej organizacji naszych kompanow. My mielismy problemy w Baku w prywatnej kwaterze, ale to tez temat na osobna relacje
8. Zdjec bylo duzo, wiekszosc nie do publikacji
9. Dla mnie Armenia rewelacyjna, Baku miasto inwestycji i problemow z mulzumanskimi zwyczajami, Tbilisi miasto ulew
pozdro
and
-
- Posty: 10
- Rejestracja: 10.05.2007, 10:39
- Lokalizacja: Legia Warszawa
Kaukaz
Ema dzisiaj rano właśnie wróćiliśmy do domu, 9645km przejechanych. Wyjazd ogólnie przygodowy. Na jednym z przejść granicznych cenicy chcą od nas 100$ za opłaty wiazdowe do kraju. Po dwóch godzinach i ściemnianiu że jedna osoba od nas pracowała kiedyś na stadionie X lecia i rozumie jezyk calników, że nie mamy pieniędzy i że ziomek przywiezie nam samlolotem opłata zmniejszyła sie do 38$, a po trzech godzinach nagocjacji wychodzi na to że z przejścia odjeżdżamy z 10$ więcej niż przyjechaliśmy. Na Kaukazie ogólnie wśród celników i psów na gajach najczęściej wymawianym słowem jest wyraz "dziengi", większość ściemniała że są jakieś opłaty, jeden powiedział oficjalnie, ale i tak wszyscy co najwyżej dostawali od nas kolorowe długopisy i flamastry które robiły furore. Najbardziej bezczelny który twierdził że: 'tri dni nie pakuszał' dostał starego misia. W Tibilsi po spotkaniu Gregorija, który 10 lat mieszkał w Polsce z rodzicami, jak sie później okazało na jednym osiedlu z jednym z uczestników wyjazdu poznajemy co to jest gruzińska gościnnośc. Po przyjeździe na kolejne przejście graniczne ok godziny 18 okazuje sie że mamy zadeklarowane inne przejście, przez co jestśmy zmuszeni do zostania do rana. O godzinie 21 przejście zostaje zamkniete a my rozbijamy namioty w hali calników, rozpalamy grilla i zaczynamy melanż ze straża graniczną i celnikami. W Turcji jedna osoba zgubiła paszport i trzeba było wyrobić tymczasowy. Całą drogę towarzyszyły nam baniaczki na ropę, które w miare potrzeb były napełniane i opróżniane. To chyba najważniejsze przygody jakie mieliśmy, ogólnie jestem zmęczony, idę się przekimać jeszcze, jak coś sie przypomni to dopiszę.
Pozdro dla wszystkich obecnych...
P.S jak ktoś ma jakieś dobre zdjęcie Alijewa niech wrzuci, bo ja mam tylko robione z samochodu.
Pozdro dla wszystkich obecnych...
P.S jak ktoś ma jakieś dobre zdjęcie Alijewa niech wrzuci, bo ja mam tylko robione z samochodu.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: alkopoligamiaa, bez-napinki, floydfloyd, Gość123, Mouz, rafii, SkalbmierzRCK, strazaksam, trzecigarnitur, yazzar i 160 gości